Szambo wybiło. Mam pytanie do wszystkich, którzy dolewali do niego gnoju obrażając wiadome nauczycielki – kiedy ostatni raz byliście w telewizji na żywo? Ja tylko w tym roku byłem sześć razy, z czego raz już w trakcie pandemii, chciałem więc podzielić się z Wami kilkoma myślami.
Wiecie, co to stres?
Przypomnijcie sobie jak się czujecie podczas wystąpień publicznych. Niektórzy czują się jak ryba w wodzie, dla innych to jest paraliżujący stres, dla zdecydowanej większości jest to potwornie trudne. To teraz pomyślcie, że nie stajecie przed kilkudziesięcioosobową klasą czy grupą studencką, grupką znajomych, kilkunastoma pracownikami, trzyosobową komisją czy rodziną na przyjęciu – ale macie świadomość, że stajecie przed kilkuset tysiącami ludzi. Nie patrzycie im w oczy, ale w obiektyw kamery, więc Wasza umiejętność wyczucia emocji grupy i pokierowania jej energią nie ma teraz znaczenia (a na co dzień to to właśnie czyni Was fantastycznymi mówcami i szkoleniowcami panującymi nad salą lub świetnymi nauczycielami w ogniu pracy w klasie – z uczniami). To po pierwsze.
Teraz drugi aspekt, znaczenie gorszy: jak normalnie palniecie głupotę, to najwyżej klasa czy koledzy z pracy pośmieją się parę dni i zapomną. A teraz macie świadomość, że każde Wasze słowo (i każdy gest, każda poza), zostaje NAGRANE i będzie można odtwarzać to w kółko i w kółko, najlepiej w zwolnionym tempie, żeby precyzyjne wyłapać każde potknięcie… Prowadzę zajęcia z wystąpień publicznych ze studentami i doktorantami – wiem, że postawienie przed kimś kamery potrafi być paraliżujące(!), nawet jak jest to telefon komórkowy, a nagranie po omówieniu na zajęciach zostaje skasowane. A wiecie jak wygląda wnętrze studia telewizyjnego? Widzieliście od drugiej strony plan zdjęciowy? Pogooglajcie ile jest tam kamer i jakich są one rozmiarów, szczególnie wrażenie robią kamery na żurawiach:)
W zeszłym tygodniu nagrywałem trzeci film dla akcji „Przecinek i Kropka„. W domu, na spokojnie, świetnie się przy tym bawiąc – nagrywając wszystko tyle razy ile potrzebuje, potem siadając do montażu. I słyszę, montując, jak pokazując palcem na białko(!) od jajka mówię, że to żółtko się ścięło. I się uśmiałem:) Myślicie, że nauczycielki z TVP też się uśmiały z tego, co zrobiły?
Czy rozumiecie, że popełnianie błędów to najbardziej normalna rzecz, jaką robimy w życiu? A pod wpływem silnego stresu błędy są nie do uniknięcia?! I teraz sedno – każdy ma prawo do błędu i WŁAŚNIE PO TO JEST KOREKTA/REDAKCJA!!! Jeśli aktor pomyli kwestię w filmie i to pójdzie do kina, to jest to wina wielu osób, ale nie tego aktora – gdzie był reżyser, który czuwa na miejscu nad nagraniem, gdzie scenarzyści, gdzie wydawca i producent? Pytanie nie brzmi dlaczego pani od gniazda pomyliła obwód ze średnicą, pytanie brzmi gdzie do ch**a był w tym momencie producent?! Kto ten materiał ZAAKCEPTOWAŁ i wypuścił dalej? Odczepcie się od tych nauczycielek!
Gdy kręciliśmy filmy dla Adamedu, najpierw scenariusz był pisany przeze mnie, potem dyskutowany z reżyserem i producentką, co wywracało go do góry nogami, gry wracał do nich po poprawkach szedł do akceptacji do kogoś, kto nie pracował nad nim i na chłodno mógł go ocenić, całość trwała ze trzy tygodnie – a gdy wrócił i siadaliśmy do nagrywania, miałem na planie cztery osoby, które pilnowały, żeby film był dobry. Reżysera i operatora, którzy gapili się w ekran, dźwiękowca, który słuchał czy jakieś szurnięcie nogą się nie nagrało (ktoś w sąsiednim pomieszczeniu kaszlnął – trudno – nagrywamy od nowa), producentkę, która śledziła tekst słowo po słowie – a jeśli powiedziałem coś inaczej niż w scenariuszu, to odtwarzaliśmy to żeby sprawdzić czy zmieniłem tylko stylistykę czy zmienił się sens. Nagranie 3 minut filmu zajmowało nam około 12 godzin samego planu zdjęciowego – i w tych filmach nie znajdziecie żadnego błędu. Widzicie, dlaczego? Bo wszystkie błędy wycięliśmy w montażu.
Przy nagraniu na żywo nie ma takiej możliwości – to może teraz się zastanowicie dlaczego wejście w śniadaniówce trwa 3, 5 czy 8 minut, i jest luźna ROZMOWĄ, a nie jest 25 minutowym wykładem? Albo dlaczego osoby prowadzące programy na żywo dobrze zarabiają – ile osób w Polsce ma kompetencje i doświadczenie, żeby to dobrze robić? Czytaliście ile czasu na przygotowanie się do programu miały te panie? Ja zanim zacząłem chodzić regularnie do śniadaniówek, przeszedłem m.in. szkolenie medialne z medioznawcami oraz dziennikarzami z BBC, w ramach Masterclass’u dla finalistów konkursu FameLab. Panie z dnia na dzień oderwano od zupełnie innej pracy i umieszczono w nowych warunkach, ewidentnie nie dając im żadnego przygotowania do tej roli. Więc po raz kolejny spytam – czy nie widzicie, że one są ofiarami tej żałosnej sytuacji?
Telewizja pracuje normalnie
Już po wprowadzeniu stanu zagrożenia epidemiologicznego zaproszono mnie do Pytania na Śniadanie. Na wejściu człowiek w skafandrze zmierzył mi temperaturę wpuszczając do budynku, wewnątrz drzwi do studio (normalnie na domofon) były otwarte, żeby nie dotykać klamek, pani makijażystka używała do make-up’u jednorazowych wacików i patyczków, a nie jak zwykle pędzli, a dźwiękowcy wręczyli mi mikrofon doręczny, zamiast założyć nauszny, bo ten łatwo dezynfekować pomiędzy gośćmi i nic nie dotyka ciała. W poczekalni przed studio nie mogło być więcej niż trzy osoby (i tak gości było mniej, bo większość łączyła się przez skypy), a te które były trzymały dystans. Gdy z Mikołajem weszliśmy na plan, nie witaliśmy się z prowadzącymi, którzy również od siebie trzymali dystans. Wszyscy operatorzy mieli rękawiczki i maseczki (może to tajemnica, więc nie zdradzę jak dużo kamer tam jest, powiem tylko, że n>1). Po wyjściu ze studio zdezynfekowaliśmy ręce żelem na ścianie.
Rozumiecie, że telewizja działa normalnie? Owszem, załogi jest w wielu miejscach mniej, bo pracuje rotacyjnie – jako zespoły, które nie mają ze sobą kontaktu (jeśli ktoś się zarazi, cały zespół jest uziemiony – wtedy uruchamia się drugi, albo i trzeci odizolowany zespół). Mówienie więc, że ten program wygląda tak jak wygląda, bo jest epidemia, to brednie! Przy finansowaniu, jakie ma TVP, i jeszcze przy dodatkowym finansowaniem z Fundacji PGNiG mówienie, że ten peerelowski dizajn studio to efekt tego, że brakuje scenarzystów, operatorów, wizażystek i może jeszcze kapelana, który pomodli się o dobry montaż, to nieprawda.
Wszystko jest do zrobienia – porównajcie jakość Projektu Alpha – studio rozstawiono w trzy dni, przy nie-wiem-jakim-ułamku finansowania jakie ma MEN i TVP:
Edukacja to relacja!
Edukacja to relacja z uczniem. NIE NAZYWAJCIE NAGRANEGO WYKŁADU E-LEARNINGIEM!!! Jakbym teraz nie żył, to bym się w grobie przewracał (jak inaczej kulturalnie powiedzieć, że to dramatycznie złe pomieszanie pojęć?). Wrzucenie gotowego materiału i kazanie go wysłuchać i zapamiętać to chyba najgorsza możliwa praktyka dydaktyczna – znana nam wszystkim również z fatalnej dydaktyki na uczelniach. Tymczasem edukacja to pobudzanie do myślenia, zaskakiwanie, rozbudzanie ciekawości, rozbudzanie zainteresowań, systematyzowanie wiedzy, prowokowanie do przemyśleń, narzędziami jest dyskusja, stawianie pytań, wspólne zastanawianie się, pokazywanie zjawiska i wspólne analizowanie, to zachęcanie do własnej pracy, to feedback nad pracą ucznia, to metody aktywne, to działania, w których UCZEŃ JEST PODMIOTEM. W modelu transmisyjnym, gdzie mistrz informuje o czymś ucznia, a potem rozlicza go (najlepiej testem ABCD!) ze zdobytej wiedzy – tracimy czas i nauczyciela i ucznia.
A tak w ogóle skąd pomysł, że uczniowie będą teraz oglądać telewizję?! Uczniowie nie mają teraz ferii ani wakacji – zgodnie z Rozporządzeniem Ministra Edukacji Narodowej z 20 marca 2020 „dyrektor jednostki systemu oświaty odpowiada za organizację realizacji zadań tej jednostki z wykorzystaniem metod i technik kształcenia na odległość”. Nauczyciele są w pracy, a uczniowie mają nadal obowiązek szkolny! Jako nauczyciel w EduLabie w Starych Babicach, zgodnie z planem lekcji łączę się co jakiś czas z klasą przez Microsoft Teams na spotkanie, pogadać jak im poszły domowe eksperymenty. Te dzieci może nie są fizycznie w szkole, ale w ciągu dnia MAJĄ LEKCJE. To samo ministerstwo, które kazało nauczycielom uczyć zdanie teraz zleca produkcję programu, który odciągnie uczniów od ich obowiązku szkolnego? WTF?
Ale może oddajmy słowo twórcom programy – skoro sam Prezes TVP mówi, tak:
„…umożliwia nam to pokazanie, że TVP jest spółką nowoczesną i dynamiczną, która w szybkim tempie odpowiada na społeczne oczekiwania i wychodzi naprzeciw wyzwaniom. Jestem pewien, że zaangażowanie naszych pracowników połączone z wkładem merytorycznym Ministerstwa Edukacji Narodowej zapewni uczniom edukację na najwyższym możliwym w tych warunkach poziomie. To dla mnie zaszczyt, że możemy realizować taki projekt wspólnie z MEN„
… to pozostaje MEN pogratulować kompetencji pedagogicznych, a TVP technicznych.
Dla mnie ten poziom niekompetencji przy produkowaniu materiału jest tak nie do pomyślenia, że naprawdę przemówiła do mnie hipoteza, że to celowe działanie – żeby ośmieszyć nauczycieli. W zeszłym roku Rząd bezpretensjonalnie zwalczał strajk nauczycieli, używając szczujni Wiadomości TVP do nastawienia opinii publicznej przeciwko nim. Teraz mamy duże problemy – recesję gospodarczą i nadchodzącą wojnę o wybory prezydenckie. Może lepiej zatem poszczuć społeczeństwo na nauczycieli mylących średnicę z obwodem?
Chcecie być „pożytecznymi idiotami” rządzących, to obrażajcie te nauczycielki dalej. A, i nie zapomnijcie wrzucić w komentarzu linku do filmu z Waszego wejścia na żywo w TV:)