Pandemia a protesty – czy to bezpieczne i odpowiedzialne?

W telegraficznym skrócie: tak, jeśli przestrzegamy kilku zasad, przede wszystkim stosujemy maseczki i dystansujemy się (rozproszony, a nie zbity tłum). Skąd pomysł, że protesty nie zwiększą liczby zakażeń? Ze spytania epidemiologów, którzy przyjrzeli się sprawie protestów Black Lives Matter w USA. A teraz do rzeczy.

 

Korelacja, a przyczynowość

Myślę, że jasne jest, że zaraz usłyszymy, że nieodpowiedzialne protesty – przy zakazie gromadzenia się – doprowadzą do wzrostu liczby zachorowań (właściwie, to już to padło we wtorkowym oświadczeniu Jarosława Kaczyńskiego). Na dowód TVP pokaże wykresy, na których zbiegnie się pik zachorowań z datą masowych protestów. I widać będzie KORELACJĘ. Słusznie – ale zwróćmy uwagę, że 31.10.2020 jest pełnia Księżyca, więc i tu zobaczymy KORELACJĘ. Dlaczego przypisanie pełni Księżyca odpowiedzialności za wzrost zachorowań wydaje nam się intuicyjnie (prawda???) bezsensowne?

Po pierwsze – rozumiemy, że ta korelacja nie powoduje przyczynowości. Nie znamy mechanizmu w którym okresowa zmiana siły grawitacji, natężenia odbitego światła czy wysokości pływów morskich wpłynęłaby na wzrost zakażeń (jakkolwiek fakt, że nie znamy mechanizmu nie oznacza, że go nie ma – tyle że my go nie znamy).

Po drugie – bo zjawisko to pojawia się okresowo i przy poprzednich pełniach nie obserwowaliśmy takiego wzrostu.

Wracając do protestów: owszem, znamy mechanizm przenoszenia wirusa drogą kropelkową, więc gromadzenie się może przyczyniać się do jego rozprzestrzeniania, ALE są dwa ALE:

Pierwsze ALE: znamy ten mechanizm, więc wiemy jak mu przeciwdziałać. Maseczki (prawidłowo założone i użytkowane), dystans społeczny (zachowanie odległości 1,5-2 metrów), dezynfekcja, pozostanie w domu chorych, spotykanie się wyłącznie na świeżym powietrzu…

Drugie ALE: mamy inny przykład, gdy masowe gromadzenie się na protestach NIE poskutkowało wzrostem liczby zakażeń. Chodzi o majowe protesty w USA pod hasłem Black Lives Matter.

W czerwcu 2020 roku ukazała się publikacja National Bureau of Economic Research, w której przeanalizowano sytuację w 315 dużych miastach w USA – nie, masowe protesty nie spowodowały wzrostu zachorowań! Jak to możliwe?

 

To, co wydaje się najbardziej zaskakujące, to fakt, że… masowe protesty spowodowały większe dystansowanie się społeczne! Dlaczego?! Bo… wielu ludzi nie związanych z protestami zostało w domach, w obawie o rozruchy etc. W efekcie mimo, że „masy” wyszły na ulice, to jeszcze większe masy w związku z tym pozostały w domach. Efekt netto – brak skutków:)
Druga sprawa – protesty odbywają się na świeżym powietrzu, podczas gdy do transmisji choroby dochodzi przede wszystkim w zamkniętych pomieszczeniach. Rzecz trzecia – noszenie maseczek i zachowywanie dystansu sprawia, że z samego faktu gromadzenia się nie wynika wzrost zarażeń.
Pamiętajmy, że jeśli nawet na ulice wyszłoby na przykład MILION ludzi, to nadal jest to JEDYNIE 2,6% naszej populacji… pomijając, że milion nie wychodzi w jednym mieście, tylko w całym kraju. I że miliona demonstrujących to chyba nie było od czasów Solidarności?

Szersze komentarze można przeczytać również w BBC:

O temacie w ostatnich dniach donosiła też Gazeta.pl:

Krótko mówiąc: uważajmy na siebie i róbmy swoje, nie dając się propagandzie!:) Ogólnopolski Strajk Kobiet, mam nadzieję, że to odrobinę pomoże w walce z rządową propagandą:*

Comments are closed.